Każdy majsterkowicz wie, że większy remont nie obejdzie się bez drabiny. Jak nie przybicie gwoździa, to znów wywiercenie dziury, pomalowanie sufitu, położenie tapety, zamontowanie żyrandola, wymiana karniszy do firan, instalacja zewnętrznego oświetlenia, naprawa rynny – można wymieniać bez końca. Żadna z tych prac nie uda się bez dobrej drabiny.

Dobra drabina to pojęcie względne, bo tak naprawdę wszystko zależy od potrzeb. Aby zoptymalizować jakość pracy, trzeba przemyśleć zakup drabiny pod kątem rodzaju wykonywanych prac. Najprostsza drabina to taka przystawna jednoczęściowa. Aby na nią wejść, trzeba przystawić ją do jakiegoś stabilnego obiektu. Nie jest wysuwana, więc jej maksymalna długość wynosi 5 metrów. Dłuższa sprawiałaby kłopot w transporcie. Co prawda istnieją drabiny przystawne wysuwane, ale są używane przeważnie przez straż pożarną. Mogą osiągać nawet 16 metrów długości.

Znacznie wygodniejsze w użycie są drabiny rozstawne, czyli takie w kształcie litery V, tylko że odwróconej. Mogą mieć jedno- lub obustronne wejścia i platformę, która jest bardzo praktyczna, kiedy chcemy na chwilę zwolnić ręce i odłożyć używany sprzęt – młotek, przecinak, wiertarkę czy boschówkę. Niektóre z nich mogą być rozłożone w ten sposób, że służą jako zwykłe drabiny dostawne.

Jeszcze więcej opcji oferuje drabina wielofunkcyjna trzyczęściowa. Wygląda jak rozstawna, ale można ją używać jak zwykłej przystawnej lub rozstawnej z wysunięciem trzeciego elementu. Po złożeniu zajmuje niewiele miejsca a jest bardzo funkcjonalna, dlatego ten typ drabiny zachwala wielu budowlańców.

Do prac na niewielkich wysokościach bardzo wygodne są drabiny przegubowe, które są tak skonstruowane, że można je układać jak klocki – zrobić pomost roboczy lub z jednej drabiny zrobić dwie i położyć na nich platformę.